Prequel do „Męskiej sprawy” – życie Juliusza Kwiatkowskiego, nauczyciela Adama
Gawlika – ukaże się dopiero w przyszłym roku. A miał być wrzesień 2012. Cóż,
trudno.
Powieść obejmuje czas od roku 1939 do lat siedemdziesiątych w PRLu. W
losy Juliusza Kwiatkowskiego wkomponowałem działalność Cichociemnych, Powstanie
Warszawskie, rzeź wołyńską na Ukrainie, syberyjskie zsyłki, konflikty zbrojne w
Korei i w Wietnamie, kryzys kubański za Kennedy’ego i PRL-owską rzeczywistość. Dużo
tego. Na moje oko 600 stron w wersji drukowanej zrobią. Myślę, że wyszło
ciekawie. Mało znane fakty historyczne pomieszałem z fikcją literacką (podobnie
jak w „Męskiej sprawie”). Będzie co czytać. Szkoda że dopiero za parę miesięcy.
czwartek, 30 sierpnia 2012
Polska powieść za granicą
Gdzieś ostatnio przeczytałem, że za granicą nie ma zainteresowania
polską literaturą współczesną. Uważa się ją za trudną i nadmiernie wyszukaną (w tłumaczeniu
na język ludzki: nudną jak flaki z olejem i „nawiedzoną”). Wychodziłoby na to,
że polscy pisarze są gorsi od swoich zachodnich kolegów. I tu ręce mi opadają.
Pewnie, tak najłatwiej. Problem w tym, że za granicą promuje się polską literaturę
w tej cięższej wersji, bardziej ambitnej. Łatwej już nie, bo środowiska opiniotwórcze
się jej najwyraźniej brzydzą. Amerykanie nie mają takich problemów i ich książki
najczęściej średniej klasy, ale takie, które da się czytać, podbijają rynki
światowe. Nic dodać, nic ująć. Niech żyje zaścianek!
Nie lubię kryminałów.
Fakt, za kryminałami nigdy nie przepadałem. Zarówno za filmami jak i powieściami.
Ale pewnego dnia zaintrygowała mnie niezwykła popularność Marka Krajewskiego,
więc pomyślałem, że może czas mienić nastawienie. Wziąłem się za klasykę, czyli
„Śmierć w Breslau”. Przeczytałem i... nadal nie lubię kryminałów. Widać nie
znam się na literaturze wysokich lotów. O ironio, jakiś czas temu zostałem
zaproszony do udziału w Międzynarodowym Festiwalu Kryminału, który odbędzie się
we Wrocławiu w drugiej części października. Niby prawda, że sensację (moją
działkę) wrzuca się do jednego worka z kryminałem. Ale chyba nie do końca
słusznie.
wtorek, 28 sierpnia 2012
Tak to się zaczęło...
Jest rok 2007. Żona
namawia mnie, bym na razie dał sobie spokój z tworzeniem książek do
angielskiego i napisał coś „dla normalnych ludzi”, czyli powieść. Wkrótce
powstała „Męska sprawa”. Jakiś czas po tym, gdy pojawiła się w księgarniach
dostałem nietypowy telefon.
- Nazywam się Sławomir
Petelicki – poinformował mnie surowy głos w słuchawce. – Przeczytałem pana
powieść i znalazłem tam odnośniki do swojej osoby.
„No to pięknie”
pomyślałem. „Jeszcze mi tylko brakowało procesu o naruszenie dóbr osobistych.”
Zacząłem coś bąkać na
usprawiedliwienie, ale zaraz potem słowa Sławomira Petelickiego wprawiły mnie w
osłupienie:
- Dzwonię, żeby panu
serdecznie powieści pogratulować.
Dzięki późniejszemu
spotkaniu i kontaktach telefonicznych, miałem spory materiał na kolejną
powieść: „Cena honoru”. Mało kto zdaje sobie sprawę, że zawiera ona wiele
autentycznych wydarzeń, o których przeciętny człowiek nie wie nic. I tak
powinno pozostać.
wtorek, 21 sierpnia 2012
Blogowanie czas zacząć...
"Jak cię nie ma w internecie, to nie istniejesz". Ktoś powiedział, więc założyłem dzisiaj bloga. Dopilnuję, żeby wpisy nie były nudne, tak jak pilnuję, żeby czytelnicy nie nudzili się z moimi powieściami.
Co na początek? Może to: Znowu dostałem maila od czytelnika, a właściwie od czytelniczki tym razem (na mail służbowy - zawsze człowieka znajdą). "...czytam Pana książki z zapartym tchem..." i odnośnie mojej pierwszej powieści - "...nawet nie wyobraża sobie Pan, jak bardzo chcę ją przeczytać..." ("Męska sprawa" na rynku jest nie do zdobycia nawet dla mnie). Chciałoby się powiedzieć parafrazując tekst kabaretowy: pisarz to ma klawe życie. No pewnie. Ale rzeczywistość wbrew pozorom nie jest już aż tak różowa, o czym może napiszę w przyszłości.
Co na początek? Może to: Znowu dostałem maila od czytelnika, a właściwie od czytelniczki tym razem (na mail służbowy - zawsze człowieka znajdą). "...czytam Pana książki z zapartym tchem..." i odnośnie mojej pierwszej powieści - "...nawet nie wyobraża sobie Pan, jak bardzo chcę ją przeczytać..." ("Męska sprawa" na rynku jest nie do zdobycia nawet dla mnie). Chciałoby się powiedzieć parafrazując tekst kabaretowy: pisarz to ma klawe życie. No pewnie. Ale rzeczywistość wbrew pozorom nie jest już aż tak różowa, o czym może napiszę w przyszłości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)